Wilczyca jest dla mnie symbolem mojego nowego życia. Przyszła do mnie w momencie, kiedy to co było dla mnie prawdą, rodziną i życiem rozpadło się i okazało się być iluzją.
Jestem autorką, inspiratorką, poszukiwaczem prawdy. Wspieram kobiety w leczeniu i transformowaniu ran zadanych przez nieświadomych rodziców oraz doświadczonych w toksycznych relacjach. Pomagam zobaczyć programowanie z dzieciństwa, schematy myślowe i przekonania, które skutkują niekończącym się przyciąganiem toksycznych ludzi, którzy oplatają i niszczą. Inspiruję i służę pomocą w odnalezieniu własnej drogi do wewnętrznej równowagi i harmonii poprzez integrację Ciała/Umysłu/Serca i Ducha.
Moje życie definiował smutek, zagubienie i pogoń za miłością. Nie radziłam sobie lękami, depresją, potwornymi migrenami i agresją choć zewnętrznie byłam postrzegana jako bardzo szczęśliwa osoba, która wiedzie dostatnie i przyjemne życie rodzinne i zawodowe. Te pozory powodowały, że moje poczucie wstydu i zawiedzenie sobą rosło, uważałam, że mając to wszystko co mam powinnam być zadowolona tymczasem nie miałam sił, aby wstawać z łóżka.
Gubiłam się w dążeniu do perfekcji, a moje próby kwestionowania mojej rzeczywistości były bardzo szybko odrzucane przez najbliższych i powodowały, że poczucie wstydu i winy rosło.
Głęboka zmiana w moim życiu rozpoczęła się w momencie, w którym jak za dotknięciem magicznej różdżki zrozumiałam, że ja nie mogę już tak dłużej żyć. Coś musi się zmienić. Ta myśl była silna i niezaprzeczalna. Nie rozumiałam jeszcze co i dlaczego, ale wiedziałam, że moje małżeństwo potrzebuje przejść transformację. Wierzyłam, ze stworzymy nowy partnerski związek, nadzieja powoli umierała i przyszedł rozwód.
Dopiero wtedy zaczęły docierać do mnie iluzje w których żyłam, dopiero wtedy otworzyłam oczy i zrozumiałam, że budowałam swoje życie na poszukiwaniu akceptacji i miłości na zewnątrz. Byłam skupiona na spełnianiu potrzeb innych, naiwnie wierząc, że w rewanżu inni zadbają o moje potrzeby i będę wreszcie szczęśliwa. Nie szanowałam siebie i swojego czasu. Pozwalałam innym na podejmowanie decyzji dotyczących mojego życia. Nie stawiałam żadnych granic i przeraźliwie bałam się powiedzieć co tak naprawdę myślę. Spędzałam dni na myśleniu o tym co źle zrobiłam albo jak powinnam to zrobić. Nie potrafiłam mówić TAK i NIE. Żyłam w świecie marzeń i czekałam, aż ten świat jakimś cudem stanie się realny. Byłam totalnie zależna od innych i ich decyzji dotyczących mojego życia.
Życie przestało być dla mnie wrogie i niebezpieczne stało się wielowymiarowe i piękne w swojej różnorodności. Przestałam kontrolować moją rzeczywistość i funkcjonować z poziomu strachu.
Podczas swojej przemiany pracowałam z Faridą Sorano, która prowadziła mnie w integracji cienia.
